czwartek, 21 lutego 2013

Two players


Gdy wstałam, seniora Panasa już nie było. Zerknęłam na nierozpakowaną walizkę i poszłam do kuchni tak, jak byłam.
Zamyślona, wpatrywałam się w widok za oknem, mieszając jajecznicę na patelni. W wyobraźni pojawił się obraz bruneta o ciemnej karnacji, w dresach podchodzącego do mnie i obejmującego w pasie. Chłopak przytula się do moich pleców, całuje w szyję, a ledwie wyczuwalny zarost drażni moją skórę.
Kompletnie nie wiedziałam, co mi odbiło. Zerknęłam na siebie, stojącą w majtkach i staniku przy kuchence. Prawie słyszałam, jak mówił mi „dzień dobry”. Co robił półnagi Piotrek Hain w mojej głowie?!
Najedzona, ubrana pomyślałam, że mogę pojechać po tatę i pójdziemy coś zjeść. Przewiozłam się jakoś komunikacją miejską. Czekałam oparta o ścianę w głównym korytarzu. Po chwili z hali wyleciała chmara zielonych ludków.
- Cześć Marta! – rozległy się radosne okrzyki, a ja po prostu wystawiłam rękę do przybijania piątek.
Jedna z męskich dłoni złapała moją delikatnie, a właściciel ewidentnie domagał się uwagi.
- Będziesz codziennie nas odwiedzać? – usłyszałam radiowy głos.
- Radzia owszem – uśmiechnęłam się.
- Nawet my nie odwrócimy twojej uwagi? – drążył brunet.
Nasze splecione palce dalej wisiały w powietrzu. Stał przede mną z tym figlarnym uśmieszkiem i wesołymi brązowymi oczami.
- Jeśli wam to poprawi humor, to mogę powiedzieć, że jest na czym oko zawiesić.
- Mówisz o kimś konkretnym? – spytał z nadzieją, iż mówię o nim. Ten typ tak miał.
- Wojtek jest nieźle zbudowany, przystojny – wymieniałam na przekór.
- Mówisz tak, bo nie wiesz, co się liczy u prawdziwego mężczyzny – zaperzał się. – Domyślił się, że w porze obiadowej jesteś zajęta, ale może na kolację dasz się namówić?
- A co, kebaba nam zrobisz? – zaśmiałam się.
- Eej…
Rozmowę przerwał nam wychodzący z szatni Ferens. Zaciekawiony spojrzał w naszą stronę. Gwałtownie schowałam swoją rękę za plecy, karcąc Piotrka wzrokiem.
- Hain, lepiej idź się przebieraj, a nie romansujesz na korytarzu.
- Jestem zakazanym owocem, pamiętaj – mruknęłam do środkowego.
- Marta, miałbym do ciebie małą sprawę. Może wpadniesz wieczorem, coś zjemy i pogadamy – zaproponował blondyn.
- Dziękuję za zaproszenie. Miło z twojej strony, Wojtku. A ty nie mieszkasz czasem z kimś? – spytałam niepewnie.
- Co ty, ale jak coś to zadzwonię po tureckiego Niemca i ukręci nam kebaba – roześmialiśmy się oboje, a urażony siatkarz zniknął w szatni.
- To do zobaczenia – pożegnaliśmy się.
Wchodząc popołudniu na facebook’a, czekało na mnie kilkanaście nowych zaproszeń do znajomych. Oczywiście to siatkarze z Olsztyna dopadli mój profil. Byłam pewna, że po zaakceptowaniu posypią się „lajki” i komentarze. Biedne moje zdjęcia.
Po wysłuchaniu od taty wszelkich gadek umoralniających, o tym, że jacy to oni nie są pajace, niepoważni, nieodpowiedni dla mnie i jak ślinią się do cheerleaderek, stawiłam się pod drzwiami mieszkania przyjmującego.
- Hej, dzięki, że przyszłaś!
Z zaskoczenia odebrał mi mowę, bo od wejścia chłopak przytulił mnie do siebie i wsiągnął do środka.
- Jakie miłe powitanie.
- Nie zgadniesz, kto chciał się wprosić – rzucił wesoło siatkarz.
- Taak, Czarny player, jak sądzę – odpowiedziałam.
- Swoją drogą, chyba był zazdrosny o to spotkanie – niebieska para oczu wpatrywała się we mnie uważnie.
- Ja z nim nic wspólnego nie mam, ani nic mu nie obiecywałam. Za to ty po coś konkretnego mnie zaprosiłeś, prawda?
- Tak, tak. Jesteś kobietą, no i… - zaczął tłumaczyć pokrętnie.
- Mam nadzieję, że nie budzę wątpliwości płciowych – chciałam odstresować go żartami. Usiedliśmy na kanapie przy stoliku z przygotowanymi już napojami.
- Co ty, 100% z ciebie kobieta – odparł, zerkając na mój biust, co mnie trochę speszyło. – Dlatego pomyślałem, że dowiem się od ciebie czegoś.
- Czego mianowicie? – zainteresowałam się tą jego „sprawą”.
- Jak poderwać dziewczynę, której się kompletnie nie zna.

~#~#~#~

Po bezskutecznych SMS i telefonach do kumpla, nie wiedział, co jeszcze może zrobić. Piotrek bardzo chciał się przyłączyć do Panasówny i Ferensa, ale nie miał pomysłu. Przecież oni nie mogli siedzieć sam na sam w mieszkaniu, chociaż jeszcze nie wytłumaczył sobie, dlaczego mu to przeszkadza.
W końcu brunet najzwyczajniej w świecie ubrał kurtkę, czapkę, szalik i buty i skierował się w stronę swojego dawnego miejsca zamieszkania. Najwyżej wyjdzie na bezczelnego i wścibskiego.
- Ooo, Hain, widzę, że nie odpuściłeś – zażartował blondyn.
- Mogę wejść?
- Wpuść go, Feru, bo będzie krążył w koło bloku – w korytarzu pojawiła się Marta z kieliszkiem wina w ręce. – Cześć.
Środkowy odpowiedział na przywitanie, zauważając dziewczynę w wyśmienitym nastroju. Luźna bluzka zsunęła się jej z ramienia, odkrywając czarne ramiączko stanika i delikatną skórkę. Gdzieś koło twarzy zwisał kosmyk jej włosów, uciekinier z kucyka.
- Też się napijesz? – usłyszał pytanie kolegi z zespołu.
- Z przyjemnością.
- Tamta rozmowa zostaje między nami – zastrzegł Wojtek i wymienił z szatynką porozumiewawcze spojrzenia. Piotr uważnie ich obserwował.
- Feru, jesteś olsztyńskim siatkarskim ciachem. Wiele dziewczyn chciałoby cię widzieć u swojego boku – klepnęła go w udo.

~#~#~#~

- Tak mi mów – przyjmującego lekko peszyły moje komplementy.
- Sama bym stanęła w kolejce po zdjęcie z takim przystojniakiem.
- Piter, weź zrób mi foto z Martusią – Wojciech wręczył przyjacielowi telefon i objął mnie ramieniem.
- Będę miała czym się pochwalić na facebooku’u – uśmiechnęłam się.
- Czekaj, z Turkiem też zapozuj – zerwał się z miejsca, sadzając obok mnie środkowego.
- Co jesteś taki drętwy nagle? – spojrzałam na niego.
- Weź no, nie bądź Niemiec – skarcił go Ferens.
Gdy pan upominany złapał mnie ręką w pasie, przyciągając mocno do siebie, to aż mi się gorąco zrobiło.
- Teraz lepiej? – wymruczał mi do ucha, aż dostałam gęsiej skórki.
- Świetne ujęcie!
Nim się spostrzegliśmy, tę scenkę uwieńczył nasz samozwańczy fotograf.
- Chyba się mnie nie boisz?
Jego czekoladowe tęczówki zdecydowanie posiadały właściwości hipnotyzujące.
- Co ty…
- Wyluzuj – pogładził dłonią moje kolano, pesząc mnie kompletnie.
Gdzieś w tle błyskał flesz, a ja nie wiedziałam, co począć, gdy Wojtek wymyślał nam pozy. Prawie że paraliżowała mnie bliskość siatkarza, dotykającego mnie, patrzącego na mnie z tak bliska i rozbawionego całą sytuacją.
- Chyba muszę już iść – powiedziałam w końcu. Towarzystwo obu panów było naprawdę wspaniałe, zabawne i urocze, ale nie mogłam siedzieć z nimi do nocy.
- Radziu wyznaczył ci godzinę policyjną? – zażartowali.
- Nie, ale zmartwiony zazdrosny ojciec może mieć różne myśli. Czego ja się o was nie dowiedziałam od niego – spojrzałam na ich przerażone miny z satysfakcją.
- Córeczka tatusia – westchnęli obaj, patrząc na siebie.
- Zdecydowanie. Także tego, miło było, może kiedyś powtórzymy – mrugnęłam do nich, zbierając się z kanapy i ruszając w stronę wieszaka na ubrania.
- Czekaj, odprowadzę cię – zaproponował brunet.
- Nie trzeba – podziękowałam, szybko szykując się do wyjścia. – Dobranoc.
Żwawo zbiegłam po schodkach dzielących mnie od wyjścia. Na zewnątrz śnieg zaskrzypiał pod moimi traperami, a ja poczułam mroźny powiew na policzkach. Poprawiłam szalik i ruszyłam w drogę.
- Marta! – przy wyjściu z osiedla zatrzymał mnie krzyk.
W świetle latarni dojrzałam tylko wysoką czarną sylwetkę zmierzającą w moją stronę. Lekko się przestraszyłam i cofnęłam w kierunku dobrze oświetlonej ulicy.
- Nie bój się, to ja – oznajmił przybysz z troską w głosie.
- Uparty wielkolud – mruknęłam, ale ulżyło mi w duchu, wiedząc, że to on. Jego troska była nawet urocza.
- To całkiem normalne, że boisz się wracać o tej porze – powiedział tylko, ruszając do przodu.
Jakby przeczytał mi w myślach, że nie uśmiecha mi się powrót do domu w mroku olsztyńskich uliczek. Piękne widoki, ale ja potrafiłam myśleć tylko o niebezpieczeństwie czekającym za rogiem. Bujna wyobraźnia.
- Horrory oglądam tylko za widoku – wyrzuciłam z siebie, zupełnie nie wiedząc dlaczego.
- Mam nadzieję, że w Krakowie poruszasz się o przyzwoitych porach – ni to zapytał, ni stwierdził Piotrek.
- Staram się.
- Tam mnie nie będzie – zaśmiał się.
- Wiem. Tym bardziej dziękuję za poświęcenie – lekko trąciłam jego rękę.

- Zaprosiłabym cię na herbatę, ale tato nie byłby zachwycony – uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Ja też nie chcę na jutrzejszym treningu dostać w kość – odpowiedział mi tym samym.
- Jeszcze raz dziękuję – szybko i nieporadnie go przytuliłam.
Potem spojrzałam pod górę na jego twarz, zagapiając się chyba zbyt długo, b zmarszczył zabawnie brwi, zapewne pytająco.
- Masz ładne oczy – wypaliłam. – Aż za ładne.
Czym prędzej zniknęłam na klatce. W głowie zanotowałam, że po alkoholu robię się zbyt bezpośrednia i odważniejsza.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Już dwójka, niech będzie ;) Nie obiecuję cotygodniowych nowości, ale nie będę czekać też miesiąc :) Zobaczymy, na ile mi nowy semestr pozwoli.

Także ładne oczy masz, komu je dasz. Odpowiadam na nasuwające się zapewne wszystkim pytanie, tak, nie wzięłam tabletek, gdy to pisałam.

I sto lat dla Olencji :* Takiej jednej, co się nie przyznała, że ma dzisiaj urodziny. Dostaniesz po dupie od M.M i A.A :D

Pozdrawiam

czwartek, 14 lutego 2013

One player


- Czołem drużyno – zawołał brunet, wchodząc do szatni.
Koledzy odpowiedzieli mu na powitanie, a on jak zwykle strzelił któremuś gumą od spodenek.
- Hain! Opanuj zboczenie – burknął Bartosz.
- Spokojnie, kotku, dalej wolę kobiety. Także nic z tego – poklepał atakującego po plecach na pocieszenie i poszedł sam się przebrać na swoje miejsce.
- Widzę, że dotarłeś – zaśmiał się jego współlokator.
- Nie chciałeś na mnie poczekać, to sobie poradziłem sam – burknął środkowy.
- Nie bocz się. Będziesz chciał do jedzenia coś innego prócz kebaba to przyleziesz!
- Feru, wiesz, że cię kocham – przytulił blondyna na siłę.
- Ktoś wolał kobiety – krzyknął jeden z zawodników.
- Co wy wiecie o miłości… Phi – chłopak rozpiął torbę i wyciągnął strój. – Cholera, buty zostały pod siedzeniem.
Zerwał się z miejsca i pognał do samochodu na parkingu. Szybko znalazł zgubę. Zamykał już pojazd, gdy dobiegł go odgłos butów na obcasie. Odwrócił się z ciekawości, prosząc, by to nie była dziennikarka. Nie miał ani czasu ani ochoty na wywiady.
Nieznajoma szatynka kroczyła pewnie w stronę wejścia na halę. Brązowe kozaki na wysokim obcasie, szary płaszczyk w kratkę, kolorowy szalik i burza lekko kręconych włosów, opadających na plecy.
- Elegancka pani zima – mruknął pod nosem, ruszając za nią. Dogonił ją na tyle, że nim zdążyła wyciągnąć dłoń w stronę drzwi, on chwycił szybko za klamkę i otworzył je przed dziewczyną. Zaskoczona spojrzała w bok na niego. Niebieskie oczy skryte za okularami w granatowych oprawkach nie wyglądały wcale groźnie.
- Proszę bardzo – siatkarz wskazał głową na przejście.
- Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem.
Gdy znaleźli się w holu, rozpięła płaszcz, a Piotrek mógł uważniej jej się przyjrzeć.
- Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie znajduje się gabinet trenera Radka Panasa? – spytała go nagle, wyrywając z zamyślenia i lustrowania jej osoby.
- Jeżeli jeste… Jeżeli pani jest z gazety, to radziłbym najpierw się umówić przez sekretarza – odparł.
- Nie, zapewniam cię, że nie jestem z gazety – powiedziała wyraźnie rozbawiona.
- Na końcu korytarza, na lewo od drzwi na salę – wskazał dłonią brunet. Potem obserwował jak zgrabnym krokiem kroczy we wskazaną stronę.

- Panowie, jaką sztukę sobie Radzio skołował – poinformował, wchodząc do szatni.
- Co? Przecież ma żonę – odparł Dawid.
- Żona, nie żona, spotkanie w gabineciku na pewno będzie bardzo miłe – zażartował informator, przebierając się na dobre.
- Na pewno w jakimś interesie przyszła – stwierdził racjonalnie Wojtek.
- Ja bym chętnie ten interes z nią załatwił.
- Nie zdradzaj mnie – przyjmujący dźgnął go między żebra.
Wchodząc na parkiet, zastali już trenera pochylonego nad zestawem kartek. Jak zawsze intuicyjnie zaczęli samodzielnie rozciąganie.
- Dzień dobry, panowie. Zaczniemy standardowo, potem poćwiczymy kilka zagrań z rozgrywającymi. Chyba nie muszę powtarzać, że macie dobrze rozgrzać całe ciało, a nie wybiórczo? – powitał ich Panas.
Sypacze stali po obu stronach siatki i wystawiali piłki do czekających w kolejce chłopaków, a Libero próbowali przyjmować te ataki. Co jakiś czas szkoleniowiec wprowadzał innowacje albo rozmawiał z niektórymi zawodnikami.
Piotr szykował się do ataku ze środka. Odbił piłkę, a Hernan miał mu ją po chwili wystawić, jednak ten pierwszy zupełnie się rozkojarzył, widząc szatynkę z rana, idącą ku boisku. Szare rurki i chabrowy sweterek podkreśliły kształty, których obserwacją zajął się Hain, w efekcie czego dostał piłką w głowę. Koledzy z drużyny zanieśli się śmiechem, on sam zrobił głupią minę, łapiąc chwilowe spojrzenie dziewczyny, parskającej śmiechem. Zdecydowanie nie była wieszakiem na ubrania ani kościotrupem a wręcz przeciwnie, posiadała bardzo kształtną sylwetkę, tam gdzie trzeba było.
- Fajny tyłek, nie? – szepnął do bruneta Ferens. Przez chwilę obaj wlepiali wzrok w tył dziewczyny.
- Chętnie bym się do niej poprzytulał – odpowiedział.
- Wyczuwam pracę nadgarstkiem wieczorem – zarechotał blondyn.
- Uważaj, żeby ci się opona nie przedziurawiła – odgryzł się środkowy.

~#~#~#~

Świeże powietrze! Z radością wciągnęłam w płuca dawkę tlenu z mniejszą ilością szkodliwych dodatków, niż zwykle dostarczałam organizmowi. W końcu to warmińsko-mazurskie., zielone płuca Polski, podobno.
W zasłużone dwa tygodnie wolnego, po sesji zaliczonej w pierwszych terminach, postanowiłam nacieszyć tatę moją obecnością. Tak dawno się nie widzieliśmy, że z chęcią spędziłam te kilka godzin za kierownicą.
O miejscowej drużynie wiedziałam bardzo wiele. Z Plusligą byłam na bieżąco, tak samo jak z nowinkami klubowymi. Kilka dni wstecz słuchałam audycji uniwersyteckiego radia z dwoma z zawodników. Można się było popłakać ze śmiechu. Wchodząc do Uranii spotkałam jednego z nich, więc musiałam powstrzymać skojarzenia, żeby się nie roześmiać jak wariatka.
Przyznałam w duchu, że faktycznie wielkie to i przystojne. Swoją drogą miał dłuższe rzęsy niż ja, o nogach nie wspominając. Sprawiedliwości na świecie nie było od dawna. Mimo wszystko sprawiał wrażenie sympatycznego i dokładnie takiego wariata, jakim był w radio.
Pokierować, pokierował mnie dobrze, ale niestety ojca u siebie nie było. Za to zatrzymał mnie prezes, zapraszając na kawę i ciastko. Doceniłam gest, racząc go miłą pogawędką w jego gabinecie. Przy okazji dowiedziałam się, że tata od rana był na hali, gdzie już teraz trenowali chłopacy.
Szłam niepewnie w stronę zamyślonego pana trenera. Widziałam zaciekawione spojrzenia chłopaków i kompletnie zagapionego Piotrka, obrywającego piłką. Strapiła go myśl, że zrobił z siebie głupka. Tymczasem podeszłam cicho i zakryłam rękoma oczy coachowi chłopaków.
- Co jest?
- Zgadnij kto? – spytałam ze śmiechem.
- Martuś? A już myślałem, że to któryś z tych pajaców – odparł odwracając się w moją stronę. Od razu mocno mnie przytulił i pocałował w policzek.
- Cześć, tato.
- Przedstawić cię im? – spytał.
- Może pod koniec. Niech jeszcze pofantazjują, że jestem twoją kochanką – odparłam.
- Znając ich, to wszystko możliwe. Jak ty mi wyładniałaś córuś – ciągle obejmował mnie ramieniem.
- Gdzie tam. Jestem taka sama, jak byłam.
Ojciec nie oszczędzał swoich podopiecznych do końca treningu. Taryfę ulgową mieli tylko ci, którym coś doskwierało. Powoli do mojego nosa docierał zapach ich spoconych ciał. Plamy na ich koszulkach tylko potwierdzały solidnie przepracowany czas. Z uśmiechem podawałam co kilkanaście sekund piłki, lecące w moim kierunku.
- No, koniec na dzisiaj, możecie się rozciągać i iść do szatni – zadecydował tata. Radość siatkarzy była wielka. Podniosłam się z krzesełka.
- Aaa… i bym zapomniał. Kogoś wam przedstawię – uśmiechnął się do mnie. Podeszłam bliżej niego. – To Marta, moja ukochana córka – oświadczył z dumą.
Miałam ochotę się roześmiać, widząc wybałuszone oczy Haina i zdziwienie reszty zawodników.
- Bartosz – podszedł do mnie szatyn i wyciągnął rękę.
- Myślałam, że Krzysiek – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Radzio aż parsknął.
- Widzę, że nie jesteś taka zielona.
- Mniej niż wy i wasze stroje – spojrzałam po zgromadzeniu. – Znam was. Hernan, Mariański, Skup, Gunia, Ferens, no, pan Gruszka – prawie się ukłoniłam przed reprezentacyjnym atakującym i wymieniłam wszystkich z nazwiska. Prawie.
- A ja? – spytał brunet, licząc na moją pomyłkę.
- Hmm… Mr. Middle Black, you know, I like a kebab – odparłam ku uciesze pozostałych.
- Stary, ale ci dowaliła – Wojtek zwijał się ze śmiechu. – Udała się trenerowi.
- No, no. Chyba oczywiste – odparł mój ojciec, po czym zabrał moje rzeczy i mogliśmy jechać do niego. Na pożegnanie pomachałam im i mrugnęłam do trochę zamyślonego środkowego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I co wam mogę jeszcze powiedzieć? Coś nowego spod mojej ręki :)
Całkiem świeżutkie dodam! Parę odcinków już powstało :) Uprzedzam, że będzie dość krótkie w porównaniu z uciekającą panną młodą czy troszkę złości morze miłości.
Zobaczymy, jak to będzie ;) Piszcie, czy się podoba!
P.S. Zalecam skorzystanie z zakładki "Informowani". Aby mi i wam żyło się lepiej ;)

No to trzymajcie się ciepło ;)