Gdy wstałam, seniora Panasa już
nie było. Zerknęłam na nierozpakowaną walizkę i poszłam do kuchni tak, jak
byłam.
Zamyślona, wpatrywałam się w
widok za oknem, mieszając jajecznicę na patelni. W wyobraźni pojawił się obraz
bruneta o ciemnej karnacji, w dresach podchodzącego do mnie i obejmującego w
pasie. Chłopak przytula się do moich pleców, całuje w szyję, a ledwie
wyczuwalny zarost drażni moją skórę.
Kompletnie nie wiedziałam, co mi
odbiło. Zerknęłam na siebie, stojącą w majtkach i staniku przy kuchence. Prawie
słyszałam, jak mówił mi „dzień dobry”. Co robił półnagi Piotrek Hain w mojej
głowie?!
Najedzona, ubrana pomyślałam, że
mogę pojechać po tatę i pójdziemy coś zjeść. Przewiozłam się jakoś komunikacją
miejską. Czekałam oparta o ścianę w głównym korytarzu. Po chwili z hali
wyleciała chmara zielonych ludków.
- Cześć Marta! – rozległy się
radosne okrzyki, a ja po prostu wystawiłam rękę do przybijania piątek.
Jedna z męskich dłoni złapała
moją delikatnie, a właściciel ewidentnie domagał się uwagi.
- Będziesz codziennie nas
odwiedzać? – usłyszałam radiowy głos.
- Radzia owszem – uśmiechnęłam
się.
- Nawet my nie odwrócimy twojej
uwagi? – drążył brunet.
Nasze splecione palce dalej
wisiały w powietrzu. Stał przede mną z tym figlarnym uśmieszkiem i wesołymi
brązowymi oczami.
- Jeśli wam to poprawi humor, to
mogę powiedzieć, że jest na czym oko zawiesić.
- Mówisz o kimś konkretnym? –
spytał z nadzieją, iż mówię o nim. Ten typ tak miał.
- Wojtek jest nieźle zbudowany,
przystojny – wymieniałam na przekór.
- Mówisz tak, bo nie wiesz, co
się liczy u prawdziwego mężczyzny – zaperzał się. – Domyślił się, że w porze
obiadowej jesteś zajęta, ale może na kolację dasz się namówić?
- A co, kebaba nam zrobisz? –
zaśmiałam się.
- Eej…
Rozmowę przerwał nam wychodzący z
szatni Ferens. Zaciekawiony spojrzał w naszą stronę. Gwałtownie schowałam swoją
rękę za plecy, karcąc Piotrka wzrokiem.
- Hain, lepiej idź się
przebieraj, a nie romansujesz na korytarzu.
- Jestem zakazanym owocem,
pamiętaj – mruknęłam do środkowego.
- Marta, miałbym do ciebie małą
sprawę. Może wpadniesz wieczorem, coś zjemy i pogadamy – zaproponował blondyn.
- Dziękuję za zaproszenie. Miło z
twojej strony, Wojtku. A ty nie mieszkasz czasem z kimś? – spytałam niepewnie.
- Co ty, ale jak coś to zadzwonię
po tureckiego Niemca i ukręci nam kebaba – roześmialiśmy się oboje, a urażony
siatkarz zniknął w szatni.
- To do zobaczenia – pożegnaliśmy
się.
Wchodząc popołudniu na
facebook’a, czekało na mnie kilkanaście nowych zaproszeń do znajomych.
Oczywiście to siatkarze z Olsztyna dopadli mój profil. Byłam pewna, że po
zaakceptowaniu posypią się „lajki” i komentarze. Biedne moje zdjęcia.
Po wysłuchaniu od taty wszelkich
gadek umoralniających, o tym, że jacy to oni nie są pajace, niepoważni,
nieodpowiedni dla mnie i jak ślinią się do cheerleaderek, stawiłam się pod
drzwiami mieszkania przyjmującego.
- Hej, dzięki, że przyszłaś!
Z zaskoczenia odebrał mi mowę, bo
od wejścia chłopak przytulił mnie do siebie i wsiągnął do środka.
- Jakie miłe powitanie.
- Nie zgadniesz, kto chciał się
wprosić – rzucił wesoło siatkarz.
- Taak, Czarny player, jak sądzę
– odpowiedziałam.
- Swoją drogą, chyba był
zazdrosny o to spotkanie – niebieska para oczu wpatrywała się we mnie uważnie.
- Ja z nim nic wspólnego nie mam,
ani nic mu nie obiecywałam. Za to ty po coś konkretnego mnie zaprosiłeś,
prawda?
- Tak, tak. Jesteś kobietą, no i…
- zaczął tłumaczyć pokrętnie.
- Mam nadzieję, że nie budzę
wątpliwości płciowych – chciałam odstresować go żartami. Usiedliśmy na kanapie
przy stoliku z przygotowanymi już napojami.
- Co ty, 100% z ciebie kobieta –
odparł, zerkając na mój biust, co mnie trochę speszyło. – Dlatego pomyślałem,
że dowiem się od ciebie czegoś.
- Czego mianowicie? –
zainteresowałam się tą jego „sprawą”.
- Jak poderwać dziewczynę, której
się kompletnie nie zna.
~#~#~#~
Po bezskutecznych SMS i
telefonach do kumpla, nie wiedział, co jeszcze może zrobić. Piotrek bardzo
chciał się przyłączyć do Panasówny i Ferensa, ale nie miał pomysłu. Przecież
oni nie mogli siedzieć sam na sam w mieszkaniu, chociaż jeszcze nie wytłumaczył
sobie, dlaczego mu to przeszkadza.
W końcu brunet najzwyczajniej w
świecie ubrał kurtkę, czapkę, szalik i buty i skierował się w stronę swojego
dawnego miejsca zamieszkania. Najwyżej wyjdzie na bezczelnego i wścibskiego.
- Ooo, Hain, widzę, że nie
odpuściłeś – zażartował blondyn.
- Mogę wejść?
- Wpuść go, Feru, bo będzie
krążył w koło bloku – w korytarzu pojawiła się Marta z kieliszkiem wina w ręce.
– Cześć.
Środkowy odpowiedział na
przywitanie, zauważając dziewczynę w wyśmienitym nastroju. Luźna bluzka zsunęła
się jej z ramienia, odkrywając czarne ramiączko stanika i delikatną skórkę.
Gdzieś koło twarzy zwisał kosmyk jej włosów, uciekinier z kucyka.
- Też się napijesz? – usłyszał
pytanie kolegi z zespołu.
- Z przyjemnością.
- Tamta rozmowa zostaje między
nami – zastrzegł Wojtek i wymienił z szatynką porozumiewawcze spojrzenia. Piotr
uważnie ich obserwował.
- Feru, jesteś olsztyńskim
siatkarskim ciachem. Wiele dziewczyn chciałoby cię widzieć u swojego boku –
klepnęła go w udo.
~#~#~#~
- Tak mi mów – przyjmującego
lekko peszyły moje komplementy.
- Sama bym stanęła w kolejce po
zdjęcie z takim przystojniakiem.
- Piter, weź zrób mi foto z
Martusią – Wojciech wręczył przyjacielowi telefon i objął mnie ramieniem.
- Będę miała czym się pochwalić
na facebooku’u – uśmiechnęłam się.
- Czekaj, z Turkiem też zapozuj –
zerwał się z miejsca, sadzając obok mnie środkowego.
- Co jesteś taki drętwy nagle? –
spojrzałam na niego.
- Weź no, nie bądź Niemiec –
skarcił go Ferens.
Gdy pan upominany złapał mnie
ręką w pasie, przyciągając mocno do siebie, to aż mi się gorąco zrobiło.
- Teraz lepiej? – wymruczał mi do
ucha, aż dostałam gęsiej skórki.
- Świetne ujęcie!
Nim się spostrzegliśmy, tę scenkę
uwieńczył nasz samozwańczy fotograf.
- Chyba się mnie nie boisz?
Jego czekoladowe tęczówki
zdecydowanie posiadały właściwości hipnotyzujące.
- Co ty…
- Wyluzuj – pogładził dłonią moje
kolano, pesząc mnie kompletnie.
Gdzieś w tle błyskał flesz, a ja
nie wiedziałam, co począć, gdy Wojtek wymyślał nam pozy. Prawie że paraliżowała
mnie bliskość siatkarza, dotykającego mnie, patrzącego na mnie z tak bliska i
rozbawionego całą sytuacją.
- Chyba muszę już iść –
powiedziałam w końcu. Towarzystwo obu panów było naprawdę wspaniałe, zabawne i
urocze, ale nie mogłam siedzieć z nimi do nocy.
- Radziu wyznaczył ci godzinę
policyjną? – zażartowali.
- Nie, ale zmartwiony zazdrosny
ojciec może mieć różne myśli. Czego ja się o was nie dowiedziałam od niego –
spojrzałam na ich przerażone miny z satysfakcją.
- Córeczka tatusia – westchnęli
obaj, patrząc na siebie.
- Zdecydowanie. Także tego, miło
było, może kiedyś powtórzymy – mrugnęłam do nich, zbierając się z kanapy i
ruszając w stronę wieszaka na ubrania.
- Czekaj, odprowadzę cię –
zaproponował brunet.
- Nie trzeba – podziękowałam,
szybko szykując się do wyjścia. – Dobranoc.
Żwawo zbiegłam po schodkach
dzielących mnie od wyjścia. Na zewnątrz śnieg zaskrzypiał pod moimi traperami,
a ja poczułam mroźny powiew na policzkach. Poprawiłam szalik i ruszyłam w
drogę.
- Marta! – przy wyjściu z osiedla
zatrzymał mnie krzyk.
W świetle latarni dojrzałam tylko
wysoką czarną sylwetkę zmierzającą w moją stronę. Lekko się przestraszyłam i
cofnęłam w kierunku dobrze oświetlonej ulicy.
- Nie bój się, to ja – oznajmił
przybysz z troską w głosie.
- Uparty wielkolud – mruknęłam,
ale ulżyło mi w duchu, wiedząc, że to on. Jego troska była nawet urocza.
- To całkiem normalne, że boisz
się wracać o tej porze – powiedział tylko, ruszając do przodu.
Jakby przeczytał mi w myślach, że
nie uśmiecha mi się powrót do domu w mroku olsztyńskich uliczek. Piękne widoki,
ale ja potrafiłam myśleć tylko o niebezpieczeństwie czekającym za rogiem. Bujna
wyobraźnia.
- Horrory oglądam tylko za widoku
– wyrzuciłam z siebie, zupełnie nie wiedząc dlaczego.
- Mam nadzieję, że w Krakowie
poruszasz się o przyzwoitych porach – ni to zapytał, ni stwierdził Piotrek.
- Staram się.
- Tam mnie nie będzie – zaśmiał
się.
- Wiem. Tym bardziej dziękuję za
poświęcenie – lekko trąciłam jego rękę.
- Zaprosiłabym cię na herbatę,
ale tato nie byłby zachwycony – uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Ja też nie chcę na jutrzejszym
treningu dostać w kość – odpowiedział mi tym samym.
- Jeszcze raz dziękuję – szybko i
nieporadnie go przytuliłam.
Potem spojrzałam pod górę na jego
twarz, zagapiając się chyba zbyt długo, b zmarszczył zabawnie brwi, zapewne
pytająco.
- Masz ładne oczy – wypaliłam. –
Aż za ładne.
Czym prędzej zniknęłam na klatce.
W głowie zanotowałam, że po alkoholu robię się zbyt bezpośrednia i
odważniejsza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Już dwójka, niech będzie ;) Nie obiecuję cotygodniowych nowości, ale nie będę czekać też miesiąc :) Zobaczymy, na ile mi nowy semestr pozwoli.
Także ładne oczy masz, komu je dasz. Odpowiadam na nasuwające się zapewne wszystkim pytanie, tak, nie wzięłam tabletek, gdy to pisałam.
I sto lat dla Olencji :* Takiej jednej, co się nie przyznała, że ma dzisiaj urodziny. Dostaniesz po dupie od M.M i A.A :D
Pozdrawiam