Zaskoczyła
go – to mało powiedziane. W tej krótkiej rozmowie poczuł, że otworzyła się
przed nim jak nigdy i zapewne długo musiałby czekać na powtórkę. Tak czule
dotykała jego twarzy. Nie mógł jej teraz zranić w żadnym wypadku.
Stała przed nim krucha i
bezbronna, a jej pytanie zawisło w powietrzu. Domyślał się, jak wiele odwagi
kosztowało Martę to wyznanie. Podobała mu się, zdecydowanie.
- Jesteś pewna, że to mam być ja?
- Wystarczająco się zbłaźniłam… -
nie skończyła, bo siatkarz porwał jej twarz w swoje dłonie.
Przez kilka sekund stykały się
ich nosy i patrzyli sobie głęboko w oczy. Potem on dotknął jej warg swoimi,
ostrożnie zapoczątkowując pocałunek. Nigdy się tak nie starał i nie delektował
zwykłym całowaniem, ale teraz dla obojga to było coś wyjątkowego.
Od niewinnego muskania warg
przeszli do czegoś poważniejszego. Marta nie mogła w to wszystko uwierzyć.
Chłonęła każdą kolejną sekundę spędzoną na tym balkonie całą sobą. Obejmowała
chłopaka za ramiona, podczas gdy jego ręka szalała w jej włosach, a druga
zsunęła się na szyję.
Tak, jak myślała, usta Piotrka
dla niej były idealne do całowania. Szatynka była niepewna, trochę nerwowa, ale
jego poczynania zdecydowanie pewne. Nawet nie zauważyli, gdy zachłannie kąsali
swoje usta na przemian z bardzo namiętnymi całusami. Oderwali się od siebie
oddychając szybko.
Rumieńce na twarzy dziewczyny
wcale nie były wywołane chłodem na zewnątrz. Hain uśmiechnął się w duchu, bo
niczego nie zepsuł. Może trochę ich poniosło, ale z tą młodą kobietką i on mógł
stracić rozum.
- Przesadziłaś z tym brakiem
umiejętności – mruknął cicho.
- W każdym razie, dzięki. Najlepszy pierwszy pocałunek, jaki mogłam
sobie wyobrazić – uciekła w bok wzrokiem i wróciła do mieszkania.
Jego wywabił stamtąd dopiero głos
dziewczyny śpiewającej karaoke. Przystanął z wszystkimi w koło, obserwując z
uśmiechem na ustach jej poczynania. Kolejna rzecz, której się o niej
dowiedział.
~#~#~#~
Brunetka z niecierpliwością
czekała na mecz gospodarzy z bydgoską Delectą, żeby zjawić się na hali w koszulce
zespołu. Spojrzała na szafę, na której wisiał na wieszaku nowy nabytek. Jeszcze
pachniał właścicielem, czego nie omieszkała sprawdzić.
Mimo wspólnego udanego wieczoru i
odprowadzenia jej pod dom, dalej nie mieli do siebie numerów. Dorota żywiła nadzieję,
że po meczu uda im się znowu porozmawiać bez interwencji Marty. W końcu ta
powinna się zająć Hainem, wyraźnie nią zainteresowanym. Wspomniana dwójka tak
dobrze bawiła się ze sobą, niczym para zakochanych.
Dzwonek do drzwi w okolicach
południa zadziwił dziewczynę, tym bardziej po odkryciu przybysza.
- Hej, mam nadzieję, że nie
przeszkadzam – rzucił przepraszająco przyjmujący.
- Wojtek, co ty. Skąd znałeś
numer mieszkania? Chyba nie pukałeś do wszystkich po kolei?
- Prawie – uśmiechnął się
nieśmiało. – Na szczęście jedna z sąsiadek cię kojarzyła.
- Tylko po tobie można się
spodziewać takiego numeru – odparła brunetka.
- Oj tam, poradziłam sobie.
Słuchaj, bo mówiłaś, że u ciebie już po sesji i masz wolne. Może dasz się
zaprosić na jakiś obiad, coś? – zaproponował Ferens.
- Wszystko ładnie, pięknie i ok,
tylko już sobie coś ugotowałam, więc to ja zapraszam ciebie – dziewczyna
otworzyła szeroko drzwi, zachęcając go do wejścia.
- Chyba nie wypada tak…
- Właź, marudo – nie pozwoliła mu
zaprotestować i wciągnęła go za rękę.
-
Pokazujesz pazur.
Powiesił płaszcz na wieszaku i
ściągnął buty. Gospodyni spodobała się jego turkusowa bluza, ale zachowała to
dla siebie. Wyłożyła na stół dwa talerze i sztućce.
- Co chcesz do picia?
- W takie mrozy to tylko herbatkę
– odparł. – Z cytrynką.
- I może frytki do tego? –
przedrzeźniała go.
- A ja myślałem, że z ciebie taka
grzeczna, ułożona dziewczyna, no.
- To źle myślałeś – wytknęła na
niego język, nakładając jedzenie.
- Ale gotujesz nieźle –
podsumował po pierwszym kęsie.
~#~#~#~
Obudziłam się zgrzana, lekko
podniecona i zawstydzona własnym snem. Moje zboczenie sięgnęło granic. Nie ma
to jak trójkącik z Ferensem i Hainem. Kilka pozycji seksualnych, które
przewinęły się przez moją głowę, sprawiło, że nie potrafiłam się skupić do
końca dnia. Gdy panowie patrzyli na mnie, czułam się, jakby wiedzieli. Poza tym
ten pocałunek z Piotrkiem…
Mogłam wymieniać jego opis w
samych superlatywach. To niesamowite uczucie tak mnie ogarniało, że co rusz
spoglądałam na usta środowego. Chętnie powtórzyłabym z nim to jeszcze nie raz,
tak mi zasmakował.
Ale co on myślał o mnie? Na tej
imprezie bawiłam się z nim potem miło do samego końca, ponownie mnie
odprowadził, poklepał po plecach i usłyszałam „To cześć, Marta”. Czy mogłam
liczyć na cokolwiek więcej? W ogóle skąd te myśli?
- Marta, idź odbijaj z nimi, bo
dzisiaj są nieparzyści. Jak za mocno będą uderzać, to krzycz – polecił Radzio.
Poderwałam się z miejsca,
szukając wzrokiem Sierotki Marysi bez pary. Dostrzegłam machającego do mnie Piotrka
Gruszkę. Aż przełknęłam ślinę.
- Nie lepiej, żebyś sobie znalazł
kogoś… znaczy pan… No wie pan… -
wydukałam.
- Mów mi po imieniu, będę się
czuł mniej staro. Masz dwie ręce i umiesz odbijać, to w czym problem? – odparł
brunet.
- Przepraszam. No tak, chyba w
niczym – ściskałam w dłoniach piłkę, kręcąc ją nerwowo.
- Nie zjem cię – rzucił
zachęcająco.
Starałam się ze wszystkich sił
jak najlepiej współpracować z siatkarzem. Pracowałam nad dokładnością odbić do
niego, żeby na mnie nie narzekał.
- To co studiujesz w mieście
Smoka? – zapytał Gruszka.
- Górnictwo i Geologię.
- No, no. Ambitnie. Brzmi ciężko,
nie to, co zarządzanie i marketing – pochwalił z uśmiechem.
- Co kto lubi. Kamyczki są
fajowskie – odpowiedziałam.
- Czemu Turek tak spogląda w
naszą stronę? – usłyszałam rozbawiony głos mężczyzny.
- Nie mam pojęcia. Może ma zeza
rozbieżnego.
- Chyba jednak wpadłaś mu w oko.
- No chyba nie – mruknęłam z
lekkim bulwersem.
Czy ja się mogłam podobać takiemu
facetowi? Zdecydowanie każda była w jego zasięgu, a ja nie posiadałam figury
modelki. Bardzo chciałam coś dla środkowego znaczyć.
- Teraz trójki! – krzyknął
trener, a ja poczułam czyjeś łapska na nadgarstkach.
Na widok towarzyszy powróciły
wspomnienia i poranka. Niepotrzebnie wyobrażałam sobie ich sylwetki bez ubrań.
Kompletnie zagubiona stałam pomiędzy nimi.
- Co jest? – spytali obaj.
- Nic, nic. Odbijamy.
- Ej no. Coś jednak jest na
rzeczy. Poza tym idziemy z Doris do kina – zakomunikował przyjmujący.
- Brawo, jestem dumna –
poklepałam lekko jego ramię.
- Może chcecie iść z nami?
- Nie będziemy wam psuć randki –
brunet poruszył brwiami. Parsknęłam śmiechem.
- Żadnych takich. To przyzwoite
wyjście, więc chyba lepiej was ni zabierać – odgryzł się Wojciech.
- Chyba nie muszę ci przypominać,
dzięki komu się poznaliście – odbiłam piłkę do blondyna.
- Już, już. Dziękuję i nie
wypominaj mi tego do końca życia.
~#~#~#~
-
Martuś, ja muszą zostać dłużej z ekipą, omówić parę rzeczy. Jedź do domu, zjedz
coś albo idź na miasto – polecił trener córce.
- Dobrze tato, wróć przed
wieczorem tylko.
- Słyszałem, że masz wolne
popołudnie – mruknął Piotrek do ucha szatynki, gdy wychodziła z sali.
Ta podskoczyła lekko, wyraźnie
zaskoczona. Widział jej zmieszanie i uciekanie wzrokiem. Uznał, że wygląda
uroczo.
- Masz jakąś sprawę do mnie? –
spytała.
- Dasz mi się w końcu gdzieś
zabrać?
- No ale jestem w dresach i w
ogóle. Muszę jechać się przebrać – tłumaczyła.
- Ja też i co? Wyglądasz akurat,
chodź.
Porwał ją do jednego z barów niedaleko. Uwielbiał tu
jeść, jeśli nie chciało mu się gotować. Nikt nie zwrócił uwagi na nich,
ubranych na sportowo. Po prostu usiedli przy stoliku na lekkim podwyższeniu
blisko pieca do pizzy.
- W końcu zobaczę, ile jedzą
siatkarze.
- Spokojnie, dają radę mnie
wyżywić – zaśmiał się. – Ale nie musisz ojcu zdawać relacji, byłbym wdzięczny.
- Wiem, co mogę mówić, a czego
nie – odpowiedziała z wyraźną aluzją, lekko się pesząc.
- Nie denerwuj się – ostrożnie
pogładził jej dłoń, leżącą na stoliku.
Nie wyrwała jej od razu, dopiero
zbliżający się kelner przerwał czuły gest. Chwileczkę przeglądali menu,
zastanawiając się, co zjeść. Marta poszła za wyborem Haina – kebab na talerzu
był ponoć obiecujący. Nie obyło się bez żartów, ale chłopaka udobruchało
stwierdzenie, że szatynka lubiła ciemniejszą karnację u facetów.
W sumie to pierwszy raz mieli
okazję pogadać spokojnie o sobie i o wszystkim innym. Dziewczyna zauważyła, że
siatkarz wypytywał ją o wiele rzeczy, uważnie słuchał, czasem dodając coś o
sobie. W końcu wydobył i informację o jej wolnym stanie.
- To chyba spokojnie możemy
wrzucić nasze zdjęcia do Internetu, co?
- Niech się Wojtek poczuje
doceniony – przyznała z uśmiechem.
- Teraz tylko randki mu w głowie,
Casanova jeden – Piotr przewrócił oczami.
- Odezwał się świętoszek.
Przyznaj, że jesteś zazdrosny – szatynka pierwszy raz spojrzała na niego
odważniej.
- Nie ma o co, bo w końcu nie
robi mi już konkurencji – utrzymał kontakt wzrokowy, badając reakcję
towarzyszki.
Dobrze wiedział, że zrozumiała
jego podtekst, ale widział ją już w tylu odsłonach, iż nie mógł przewidzieć
reakcji.
- Masz niezły bajer – mruknęła
znad talerza.
Siatkarz w trakcie rozmowy
zamyślił się na chwilę. Spojrzał na Panasównę. Gestykulowała żywo, opowiadając
jakąś historię. Pojedyncze włosy sterczały dookoła jej głowy, reszta związana
była w koczek. Dziewczyna miała na sobie zieloną klubową bluzę i szare dresy.
Która dałaby się namówić tak pokazać publicznie? A ona na równi z nim zjadła
swoją porcję i wypiła piwo. Powiedziałby, że była jak dobry kumpel, ale o
kumplu nie miałby takich myśli. Nieczystych.
~#~#~#~#~#~#~#~#~#~
Wiedzcie, że nie mam pojęcia o miłości. Piszę to, co mi się uroi. Co chciałabym przeżyć z kimś. Dość osobiste jest to opowiadanie jeśli chodzi o mnie. Bardzo dużo mnie włożyłam. Nie zawiedźcie się, ale będzie krótkie.
Czekam na wasze opinie ;) Wiele z was mówi, że prawie nie ma opowiadań o Olsztynie. Tym bardziej się cieszę, że mogłam stworzyć coś nieoklepanego, nowego. I na pewno nie porzucę tych panów ;)
Pozdrawiam