Wysiadłyśmy
z pociągu, a ja zaczęłam się rozglądać po peronie. Nie mogłam nigdzie dojrzeć
rodziciela. Zamiast niego podszedł do nas ktoś, kogo najmniej się tu
spodziewałam. Odwróciłam się do Ady z przerażonym wzrokiem.
- Cześć dziewczyny – usłyszałam
znajomy głos obok.
- Cześć – odpowiedziałam
szatynowi, unikając spojrzenia na jego kolegę.
- Jestem Adrianna. Mówcie mi Ada.
Brunetka uścisnęła dłoń
siatkarzom, poznając ich imiona. Zastanawiałam się, czy olsztyński atakujący
przypadł jej do gustu. Po jej uśmiechu i wypytywaniu go o podstawowe informacje,
stwierdziłam, że tak. Szatyn zabrał jej walizkę i ruszyli do przodu.
Chwyciłam rączkę swojego bagażu,
czując po chwili dłoń bruneta. Podniosłam w końcu na niego wzrok.
- Pomogę ci – powiedział.
Nie miałam ochoty się z nim
szarpać, więc odpuściłam, powoli idąc za dwójką z przodu.
- Jak podróż? – zapytał Piotr,
przerywając milczenie.
- Dobrze. Daleko do hotelu?
- trzymałam się neutralnych tematów.
- Nie, ani nie dziesięć minut. Co
na uczelni? – wypytywał uparcie.
- Chyba w porządku. Nie musisz
udawać, że cię to interesuje.
- Nic nie udaję. Rozmawiam z
tobą, bo mam ochotę – odparł.
Zamilkłam, nie wiedząc, do czego
zmierza ta rozmowa. Pewnie przekabacił mojego ojca, żeby mógł tu przyjść
zamiast niego. Nawet towarzystwo dla mojej przyjaciółki załatwił.
- Marta, nie ignoruj mnie.
Przepraszam cię za tamto kłamstwo. Co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła?
- Nic. Trzeba było myśleć
wcześniej – mruknęłam.
Próbował złapać mnie za rękę, ale
przyśpieszyłam gwałtownie.
- Tamte dwa tygodnie to było coś
fantastycznego. Przyjechałaś i zaczarowałaś wszystko w koło.
Zatrzymał mnie ręką za ramię.
- Tak zaczarowałam, aż
zapomniałeś o swojej dziewczynie. Gdybyś mi powiedział, że kogoś masz… Zupełnie
inaczej by to wyglądało.
- Nie byłabyś wtedy dla mnie
taka. Nie chciałabyś, żebym cię uczył się całować. Nie zbliżyłabyś się.
Nie odwróciłam się do niego. Stał
za mną z głową pochyloną przy mojej głowie. Wystarczyło, że widziałam to w
wyobraźni. Serce strasznie mi łomotało.
- Piotrek, nie interesuję się
zajętymi facetami – strąciłam jego rękę, ruszając do przodu.
Drużyna z Warmii i Mazur powitała
nas bardzo serdecznie. Nasz pokój na szczęście znajdował się na innym piętrze
niż koczowała zielona ekipa. Ojciec oczywiście wykręcił się od odpowiedzi na
pytanie o numer z odbieraniem. Zostawiłam to bez komentarza.
Chciałam iść odpocząć, odświeżyć
się, ale jak mogłam pomyśleć, że zostanę sama? Jednak tym razem to Ferens za
mną człapał.
- Ty też chcesz wybaczenia? Nie
jestem Matką Teresą – uprzedziłam.
- Nie przepadałem za Klaudią i
chciałem, żeby miał kogoś normalnego. Tak bardzo pasujecie do siebie.
Przepraszam.
- I teraz mam ci niby wybaczyć?
Oj Wojtek… - westchnęłam, spoglądając za siebie wprost na niego.
- Wszyscy wam kibicowali – odparł
z delikatnym uśmiechem.
- Jak widać, nie było czemu.
Zatrzymaliśmy się pod drzwiami,
za którymi podobno znajdowało się moje lokum. Siatkarz odstawił moją walizkę na
ziemię. Patrzył na mnie lekko ucieszony.
- Coś nie tak?
- Chciałaś, żeby ci mówić prawdę,
nie? – spytał blondyn.
- Tak…
- On z nią zerwał. Piter jest już
wolny – powiedział i szybko zbiegł z powrotem na dół.
~#~#~#~
Czy
Bartosz ją oczarował? Zdecydowanie sprawiał dobre wrażenie i uśmiechał się tak
szczerze.
- Studiujesz razem z Martą? – spytał
chłopak.
- Łączy nas tylko uczelnia. Nie
przepadam za tak ścisłymi kierunkami. Mimo wszystko zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić
– odpowiedziała brunetka.
- Ja tylko taki ciekawski jestem.
Nic złego nie miałem na myśli – uniósł dłonie w geście obronnym.
- To ty mi tu opowiadaj, bo ja
jestem zielona w temacie.
Po chwili oboje śmiali się z
trafnego doboru jej słów.
- Akurat dobrze się składa z tym
kolorem.
Udało im się nawiązać kontakt
tak, że mało im było rozmów ze sobą. Kompletnie nie zauważyli, iż Marta z Piotrkiem
zostali z tyłu, a potem w hotelu wszyscy się rozeszli. Ada tymczasem dostała
zaproszenie do pokoju Krzyśka oraz na trening.
- Marta też idzie? – atakujący
kiwnął głową w stronę drzwi.
- Nie wiem. Nic mi nie mówiła –
dziewczyna wzruszyła bezradnie ramionami.
- To nie moja rzecz i nie
zamierzam być wścibski, ale… Coś się zdarzyło pomiędzy nią a Hainem, co? Nic mi
nie wyjaśnił. Nie lubię czegoś nie wiedzieć, zwłaszcza czegoś w co się mnie
wplątało - szatyn oparł się o ścianę.
- Chodzi o to, że nie powinno się
nic stać, bo on ma dziewczynę – zaczęła niepewnie Adrianna, nie chcąc wyjawić
zbyt dużo.
- O Boże, ten pajac jej tego nie
powiedział, prawda? Co za idiota. A miałem wrażenie, że traktuje Martę inaczej
niż poprzednie. Aż z wrażenia zapomniał o swojej obecnej - po korytarzu poniosło się prychnięcie
chłopaka. Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Ja ci tego nie powiedziałam –
zastrzegła jego towarzyszka.
- Bez obaw. Jakby coś, to ja
jestem wolny. W stu procentach – wyszczerzył zęby w uśmiechu na pożegnanie. –
Do zobaczenia za godzinę u mnie. Może zdążę posprzątać. Pamiętaj, nr 27.
Brunetka uśmiechnęła się do jego
oddalających się pleców. Po zaledwie kilku godzinach wiedziała o nim dużo, nie
tylko na podstawie jego wyznań. Traktował ją jak dobrą znajomą. Adzie w sumie
odpowiadała ta komitywa, więc tylko niecierpliwie czekała na dalsze wrażenia.
- Wiesz, czego się dowiedziałam?
– padło ciche pytanie spod okna.
- Nie, czego?
- On z nią zerwał. Czuję się
okropnie, jeśli to przeze mnie – wyjąkała szatynka.
Stała wpatrzona w widok za oknem
na kilka blokowisk urozmaiconych sklepami i pojedynczymi drzewami. Przyjaciółka
podeszła do niej i przytuliła ją od tyłu.
- Kochanie, to jego decyzja, co
zrobił. Może pomyśl o tym w ten sposób, że dla ciebie?
Marta odwróciła głowę, żeby
spojrzeć na Adriannę. Niebieskie, zaszklone łzami oczy wyrażały niedowierzanie.
- Przecież cię przeprosił. Chyba
mu zależy – uśmiechnęła się brunetka.
- Nie ufam mu już. Nie będę
potrafiła udawać, że nic się nie stało.
- A bez niego będziesz szczęśliwa?
– zapytała prosto z mostu ciemnooka. – Przecież wpadłaś po uszy, łosiu.
~#~#~#~
Bezradność to dobre słowo na
określenie stanu środkowego. Nie potrafił dotrzeć do Panasówny na tyle, by
odzyskać stracone relacje. Tęsknił za Martą, która się do niego uśmiechała,
przytulała i potrzebowała opiekuna. Był gotów dać jej to wszystko, gdyby mu
wybaczyła.
Przecież tylko na widok szatynki
przyspieszało jego serce, a ciało rwało się, by być jak najbliżej jej ciała.
Doskonale pamiętał to uczucie, gdy nieporadnie próbowała naśladować ruchy jego
ust, załapywała, o co chodzi i zaskakiwała go zachłannością. Piotr był
przekonany, że żadna inna dziewczyna nie przyprawiłaby go o takie emocje.
Brunet schował dumę do kieszeni,
udając się ponownie do swojego szkoleniowca. Chyba tylko on mógł mu pomóc w
takiej beznadziejnej sytuacji.
- Czy ja wyglądam, jakbym chciał,
żebyś był moim zięciem? – siwowłosy spojrzał powątpiewająco w kierunku
zawodnika.
Hain siedział przed nim
przygnębiony, zdenerwowany oraz z milionem innych emocji do niego niepodobnych.
- Trenerze, kto tu mówi o ślubie
od razu. Nie, żebym nie chciał… - zreflektował się od razu.
Radek cały czas obserwował go z
groźnym wyrazem twarzy.
- Niestety nie miałem kursu
doradcy miłosnego. To moja córka, nie mogę spiskować za jej plecami.
Olsztyn wygrał kolejny mecz, a
Piotrek ucieszył się, widząc radosną twarz szatynki w jego koszulce. Ubrała.
Może i zmusiła ją do tego przyjaciółka, ale ubrała. Cała drużyna przybijała
piątki z klubem kibica. Wszyscy świetnie się spisali na terenie przeciwnika.
Wieczorem środkowy zapukał do
drzwi pokoju 135. Nerwowo wystukiwał palcami rytm o ścianę. Już przestraszył
się, że nikogo nie zastał, ale po chwili ujrzał głowę Ady.
- A pan do kogo? – założyła ręce
na klatkę piersiową.
- Zastałem Martę?
- A zastał pan. Co w związku z
tym? – brunetka zdecydowanie nie zamierzała mu ułatwiać.
- Prosiłbym o przekazanie jej
tego.
~#~#~#~
Przemierzałam pokój wzdłuż i
wszerz, analizując w głowie zaistniałą sytuację. Adrianna leżała na łóżku wraz
z laptopem, kręcąc tylko głową z politowaniem. Phi.
Biała margaretka stała już w wazoniku z wodą. Musiałam odkurzyć i umyć
znalezione naczynie, by nadawało się do użytku. Kolejny kwiat do kolekcji. Od
niego. Tym razem bilecik również ozdabiała zwięzła informacja. Co mogło
oznaczać „Ubierz się ciepło. 21:00. Szczyt schodów.”
- Idź. Nie ma nad czym się
zastanawiać. Wrócić zawsze możesz.
- Ok.
Już z półpiętra dostrzegłam Haina
czekającego w ciemności. Chyba miał zamknięte oczy.
- Jestem – oznajmiłam cicho.
Miałam dziwne przeczucie, że nie
mamy prawa tu przebywać.
- Cieszę się, bardzo – ocknął się
i zbliżył do drabinki na dach.
- Jesteś pewien? – spytałam
powątpiewająco, gdy siłował się z włazem.
- Przecież po coś kazałem ci
ubrać płaszcz.
Rozgwieżdżone niebo nad nami, a
przed nami mieszkalne zabudowania Częstochowy. Pomimo niskiej temperatury,
fantastyczny widok.
- Jednak było warto – przyznałam,
przyciupując na murku.
- To dobrze. Teraz czas, żebyś mi
zaufała – odparł brązowooki tajemniczo.
Podszedł do krawędzi budynku i
zachęcił mnie do tego samego. Ostrożnie stanęłam ciut dalej niż on.
- Co ty wymyśliłeś? – spoglądałam
nerwowo to na jego ciemną twarz to w dół.
- Stań na krawędzi.
- Dobrze się czujesz?- otrzymał
spojrzenie, jakby był wariatem.
- Będę cię trzymać. Spróbuj –
przekonywał.
Moje buty wystawały centymetr za
krawędź dachu budynku. Opanowywałam emocje, które szalały wewnątrz mnie. Jeden
zły ruch i mogłam pożegnać się z życiem. Albo i nie. Silne męskie dłonie
trzymały mnie w pasie, zapewniając pozorne bezpieczeństwo. Ostrożnie rozłożyłam
ręce na boki. Mroźny wiatr szczypał moje policzki i hulał gdzieś dalej w
przestworza.
Kompletna cisza pozwoliła mi
wniknąć w ten krajobraz więcej niż ciałem.
Jakbym ja była częścią budynku tkwiącego tu od lat, znoszącego wszystkie
humory pogody. Stoicka, niewzruszona, trwająca. Nie, posiadałam serce,
wyrywające się do tego, który stał za mną. Komu innemu pozwoliłabym brać
odpowiedzialność za nas dwoje? Nieświadomie skradł mnie całą.
Niespodziewanie zadrgało mi lewe
kolano. Moja noga się lekko ugięła, a ja poczułam jak tracę równowagę. Zamiast
spaść w dół zostałam szarpnięta ostro w tył.
- Zwariowałaś?! – prawie
wykrzyczał brunet, szczelnie zamykając mnie w swoim uścisku.
Czułam jego serce łomocące w
klatce piersiowej. Tulił mnie do siebie długo i mocno, głaszcząc ręką po
włosach.
- Chcę cię mieć obok, a nie
zeskrobywać z asfaltu – wyszeptał.
~#~#~#~
Szatynka
na ostatnią chwilę wpadła do autobusu. Wstyd się było spóźnić na zajęcia na
godzinę 13. Z racji tej pory wśród pasażerów już dało się zauważyć kobiety z
kwiatkami w rękach. Takie widoki wszem i wobec oznajmiały – 8 marca.
Marta westchnęła tylko, widząc
kolejnych mężczyzn spieszących do ukochanych z podarkami. O ironio, sama ubrała
dzisiaj wyjątkowo sukienkę. Weszła jak gdyby nigdy nic do hallu, podążając do
windy. Pod salą wykładową kilku kolegów złożyło jej życzenia, ktoś rozdał
cukierki.
Siedziały z Anią i innymi,
zawzięcie notując wszystko, co wydawało się
ważne w temacie geofizyki. Po jakimś czasie pani profesor zażyczyła
sobie pół godziny przerwy, więc wszyscy wylegli na korytarz w kierunku automatu
do kawy.
- Wiem, że ty nie pijesz, ale
chodź ze mną – Aśka pociągnęła dziewczynę za rękę.
Szatynka gawędziła sobie z
towarzystwem swojej grupy, zaśmiewając się raz po raz.
- Łooo, a to co za przystojniak?
– wypaliła Martyna, ale nie ona jedna zainteresowała się przybyszem.
Brunet rozglądał się po obecnych
na korytarzu, trzymając w dłoni trzy długie czerwone gradiole przewiązane złotą
wstążką. Uśmiechnął się , w końcu rozpoznając Panasównę. Podczas gdy wiele
dziewczyn śledziło jego kroki, środkowy zbliżył się do Marty. Stała tyłem, więc
delikatnie trącił jej ramię.
- Mógłbym przeszkodzić na
chwilkę?
Myślała, że się przesłyszała i
dlatego po odwróceniu zrobiła wielkie oczy. Hain z krwi i kości stał obok.
- Co ty tu robisz? – spytała.
- Przyjechałem dać prezent
najwspanialszej kobiecie – odparł z uśmiechem i wręczył mini bukiet. – Proszę,
zaliczka.
Kompletnie oniemiała. Że niby
przyjechał tu z Olsztyna? Dla niej? Wpatrywała się w jego czekoladowe oczy,
przypominając sobie wszystkie chwile z ferii. Poczęstował jej koleżanki
cukierkami, oczywiście oczarowując wszystkie po kolei, a jednak to na Panasównę
zerkał ze swoim uśmiechem nie do podrobienia.
- Dziękuję – wykrztusiła po chwili, przytulając się do chłopaka.
Tak bardzo odmienił ten dzień,
przysporzył tyle radości. Dokładnie wtedy, kiedy tego potrzebowała. Pewnie
czekały ją w poniedziałek setki pytań od koleżanek, ale teraz chciała się
skoncentrować na tym, kto obejmował ją na środku korytarza. Bez względu na to,
kto się dowie i kto coś powie.
Przesiedział z nią resztę
wykładu, a Marta nie mogła za bardzo skupić się na słowach prowadzącej. Na
szczęście wypuściła ich przed czasem. Piotrek zabrał od niej torbę, prowadząc
do swojego samochodu. Gdy wokół nich nie było tylu ludzi, chwycił ją ostrożnie
za rękę. Ku jego zaskoczeniu, szatynka oparła go o maskę i pocałowała z
Nienacka. Pochylił się, by było jej łatwiej sięgać do jego ust.
- Przepraszam – zreflektowała się
po chwili.
- Mi się tam całkiem podobała
taka władcza Marta.
Spojrzała na niego z pół
kokietującym, pół niewinnym uśmiechem, aż mu się zrobiło gorąco. Czym prędzej
otworzył jej drzwi. Jechali ulicami Krakowa, przystając co jakiś czas na
światłach.
- Zakochałam się wtedy w tobie.
Chciałam wszystko powiedzieć, zaciągnąć się do łóżka, ale… Spotkałam ją –
powiedziała nagle cicho dziewczyna, gdy on parkował samochód.
- Martuś. Co byś zrobiła, gdybym
powiedział ci, że rzuciłem ją dla ciebie, że cię kocham?
Zerknął na towarzyszkę niepewnie.
Wpatrywała się w przednią szybę, płakała bezgłośnie.
- Nie płacz. Nie przeze mnie,
proszę – zaczął ocierać delikatną twarz ze słonej cieczy. – Źle zrobiłem,
przyjeżdżając?
- Nie, to najpiękniejszy Dzień
Kobiet w moim życiu…
- To nie płacz i się nie bój.
Nauczę cię wszystkiego, czego będziesz chciała. Ja wiem, odległość, moje mecze.
To trudne – nadawał z zatroskaną miną.
- Nie pierdol. Przecież cię
kocham – mruknęła, pociągając nosem.
- W takim razie…. – brunet szperał
po kieszeniach. – Drugi prezent.
Srebrne serduszko z ich wspólnym
zdjęciem spoczywało na jej dłoniach.
- Piękne. Do towarzystwa dla
piłeczki?
Kolejne kilkanaście minut
spędzili na cieszeniu się sobą, skradaniu mniej lub bardziej namiętnych
pocałunków.
- Starczy moja uczennico. 3
prezent się niecierpliwi – powiedział siatkarz, wskazując ręką na szybę
restauracji.
Ze środka machali do nich Wojtek
z Dorotą oraz Bartek z Adą. Szatynka uśmiechnęła się szeroko z wdzięcznością do
Piotra.
- Z numerku w samochodzie nici –
jęknęła, udając zawiedzioną.
- Może innym razem, ty mój
numerku – przygryzł wargę ukochanej.
-
Zapamiętam, my Middle Black.
Wiecie jaki Kraków jest
najpiękniejszy? Przemierzany nocą ręka w rękę i odbijający się w ukochanych
najpiękniejszych oczach czekoladowych na świecie.
~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~
Zatem koniec :)
Taki był plan, taki pomysł. Udało mi się napisać coś zwięzłego, jednocześnie zawierając wszystko to, co chciałam tu zawrzeć.
Bo wiecie... Tak miało być. To chciałam przeżyć. Z KIMŚ. Życie.
Osobista historia, bo pisząc niektóre sceny, miałam przed oczami nie tylko Piotrka Ha.
Dziękuję tym, które się zjawiły i czytały :) Jesteście wspaniałe dziewczyny :)
Być może kiedyś pojawi się tu coś innego, być może :)
Tymczasem, żegnam się z wami gorąco :*
Ligo Światowa, przybywaj!
Ligo Światowa, przybywaj!
P.S. Tu znów coś nowego ZAPRASZAM :)