Ma na imię Klaudia, studiuje na
UWM politologię, wysoka, szczupła blondynka, spędzała wolne u rodziców,
partnerka Piotra od roku, przyczyna jego wyprowadzki od przyjaciela. Tyle
dowiedziałam się w jeden wieczór z komputerem. Skoro od ludzi nie usłyszałam
prawdy, to musiałam sama ją odkryć.
- Tato, Piotrek ma dziewczynę? –
spytałam przy śniadaniu.
- Hain? Nie spowiadają mi się z
życia prywatnego, ale chyba jakąś tam ma. Raz jedna blondyna robiła mu awanturę
pod halą. Co w związku z tym? – spojrzał na mnie uważnie.
- Tak po prostu chciałam
wiedzieć, bo nic mi nie mówił – uśmiechnęłam się krzywo i zajęłam się płatkami
w mleku.
- Czy ty z nim coś… więcej?
- Nie, za zajętych się nie biorę
– uspokoiłam rodziciela, widząc jego poważną minę.
Senior Panas głupi nie był i na
pewno swoje już myślał. W każdym bądź razie, powiedziałam prawdę. Nic więcej
między mną a brunetem nie będzie. Bez przesady, przecież nigdy nic nie miało
mieć miejsca, prawda? Taka głupia Martusia wyobraziła sobie zbyt dużo, ot co.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę
z twojego przyjazdu – siwowłosy uścisnął mnie mocno.
- Ja też, tatusiu. Z pewnością
jeszcze kiedyś się zjawię – odparłam niepewnie.
Przyspieszyłam swój wyjazd o trzy
dni. Orzekłam, że dość się nabyłam, ojcem się nacieszyłam, a nie ma powodu, by
zostawać dłużej. Żadnego.
- Pisz, dzwoń, zawsze możesz –
zapewniał tata.
- Wiem, dziękuję. Możesz
pozdrowić ferajnę na treningu – rzuciłam na odchodnym.
Pomógł mi włożyć walizki do
bagażnika i odśnieżyć auto. Jego troska była naprawdę podnosząca na duchu.
Pozostał jedynym mężczyzną, którego kochałam.
Wsiadłam za kierownicę, odpaliłam
silnik. Dopiero wtedy dojrzałam jedną bladoróżową różę za wycieraczką. Ojciec
spojrzał na mnie zaskoczony, ale podał mi ją. Pachniała pięknie i pewnie zastanawiałabym
się nad darczyńcą, jednak spostrzegłam karteczkę przywiązaną tasiemką.
„Przepraszam, Piotr.”
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Mam nadzieję, że twoi
zawodnicy lepiej grają niż myślą – mruknęłam zapinając pasy.
- Czemu? – dociekał, więc pokazałam
mu prezent. – Nie pytaj, długa historia.
Warunki pogodowe do jazdy były
zdecydowanie gorsze niż podczas mojej poprzedniej podróży. Po niemałych trudach
dotarłam do miasta Smoka Wawelskiego. Na tylnym siedzeniu leżały dwie róże.
Obie od osoby, o której wolałabym zapomnieć, jednak wiedziałam, że będzie
gościł w mojej głowie przez następne miesiące. Proces przebiegnie szybciej, bo
nie będę go widywać.
Ledwo co skończyłam rozmawiać z
ojcem przez telefon, po mieszkaniu ponownie poniosła się melodia.
- Słucham?
- Marta, gdzie ty jesteś? –
Dorota pytała od razu konkretnie.
- W Krakowie, a co? –
odpowiedziałam, jak gdyby nigdy nic.
- Czemu już zwiałaś? Nie mogłaś
zostać?
- Czemu sremu. Wiedziałaś, że on
ma dziewczynę? Wiedziałaś?! – prawie krzyczałam do komórki.
- Nie denerwuj się tak. On się
naprawdę w tobie za… - zaczęła tłumaczyć brunetka, ale jej przerwałam.
- Wiedziałaś?
- Tak, ale…
- Dziękuję. Nic więcej nie chcę
wiedzieć. Wszyscy świetnie potraficie kłamać.
Rzuciłam telefonem na łóżko. Czy
to tak dużo, gdy człowiek chce odrobiny prawdy? Kilku szczerych ludzi w życiu
wokół siebie? Tego nie potrafiłam wybaczyć, że żadne z nich słówkiem nie
pisnął. Gdyby w tym gronie nie było Doroty, powiedziałabym, że to zasrana
solidarność plemników. Już nawet nie interesowało mnie, czy ojciec urządzi
komuś piekło na treningu.
~#~#~#~
Dla Klaudii Marta była
sympatyczną i pomocną córką jego trenera. Tymczasem dla bruneta stała się zjawą
senną ostatnich kilku nocy. Szczególnie mocno prześladowały go oczy szatynki z
ostatniego spotkania. Potworne wyrzuty sumienia nie pozwalały mu funkcjonować
normalnie.
Trener się na nim nie mścił, więc
środkowy stwierdził, że mało wiedział. Co prawda, czuł na sobie niejednokrotnie
uważny wzrok siwowłosego, ale wolał myśleć, że to związane z treningiem. Gdyby
Panas o cokolwiek spytał, to co by mu odpowiedział.
Piotr zaczął odwiedzać Dom
Dziecka, na co nie dała się namówić jego dziewczyna. Wolała dostać do ręki kasę
na ładny ciuch, a o adopcji nawet nie chciała słyszeć. Za to takie myśli pojawiały
się w głowie siatkarza. Gdyby mógł, stworzyłby dom dla tych wszystkich biednych
dzieci. Tak niewinne istoty powinny doświadczać wyłącznie miłości, a nie być
spychane na margines.
Czy w ten sposób lgnął do rzeczy związanych
niegdyś z Martą? Sam nie wiedział. Nie żałował tej znajomości, czy też jej
zalążka. Żałował swojego nieprzemyślanego zachowania. Wyszedł na kłamcę,
najgorszą szuję i z przykrością stwierdził, że to prawda. Blondynka coraz go
drażniła, szczególnie tymi wszystkimi zabiegami, by przywrócić jego
zainteresowanie nią. To śmieszne, czasu nie da się cofnąć. Cokolwiek by nie
zrobiła, on w myślach porównywał ją do Marty.
- To koniec – powiedział po
tygodniu użerania się z Klaudią i samym sobą.
Wziął swoje walizki, nie czekając
na jej reakcję. Pod blokiem zaczerpnął świeżego powietrza w płuca. Wolny.
~#~#~#~
Coś się ze mną jednak stało. Nie
potrafiłam się nauczyć niczego nowego. Nie umiałam zasiąść z książką i
przyswoić jej zawartości. Przyjaciółka z grupy pytała wciąż, co się ze mną
dzieje. Ledwo co zaliczałam kolokwia, powodując zdziwienie wśród rówieśników.
Chyba zbyt dobrą opinię u nich miałam. Po prostu przedawkowałam pewne
czekoladowe oczy, nic więcej.
Jak na złość Ferens opublikował
wszystkie wspólne zdjęcia, oznaczył mnie i zapewne czekał na reakcję. A ja? Ja
potrafiłam się tylko przed nimi rozpłakać i tyle. Miałam ochotę rozwalić
monitor n widok tego złudnego szczęścia na fotografiach. Wzdrygnęłam się,
przypominając sobie jego dotyk, usta.
Niewielka ilość wolnego czasu
przyczyniała się do braku czasu na filozofowanie. Sam na sam z własnymi myślami
potrafiłam wmówić sobie przeróżne rzeczy. Zdecydowanie mi ulżyło, gdy
opowiedziałam Adzie tą żałosną historię po dwóch piwach. Nie zostawił mnie
samej, tylko pomogła poukładać to w głowie. Lubiłam słuchać jej opinii na różne
tematy, więc wtedy miała pole do popisu.
- Nie lepiej było powiedzieć od
razu? – spytała.
- Przepraszam, czułam się jak
idiotka po tym wszystkim.
- Miłość to nie idiotyzm –
pocieszała mnie.
- To nie była żadna miłość. Powinno
mi przejść – mruknęłam.
- Jak nie, to już ja go dorwę i
powiem co swoje – zaperzyła się Adrianna.
- Dziękuję, ale z nim to już nie
chcę mieć nic wspólnego. Gdybym się z nim przespała, to bym to sobie teraz
wyrzucała i żałowała – stwierdziłam, próbując się doszukać pozytywów.
- No ale skoro on nie pchał ci
się do łóżka, to chyba nie był z tych najgorszych.
- Aduś… - spojrzałam na nią, nie
wierząc w jej wnioski przemawiające na korzyść bruneta.
- No co? Chciałam być obiektywna
– odparła, bawiąc się słomką.
- Spoko. Niedługo grają w
Częstochowie. Jeśli chciałabym pojechać, to tylko dla taty.
- To pojedziesz. Mam ci dotrzymać
towarzystwa? – zaproponowała brunetka, a ja byłam jej wdzięczna.
- Wiem, że nie lubisz siatkówki.
Chcesz tam jechać na mecz? – zmierzyłam ją uważnie znad okularów. Chęci,
chęciami, ale nie chciałam, żeby mi się tam zanudziła na śmierć.
- Jak szaleć, to szaleć. Najwyżej
pooglądam sobie zawodników i poszukam męża – oczy jej się zaświeciły,
dostrzegłszy pozytywny dla siebie aspekt wyjazdu.
~#~#~#~
Skoro nie załapali się na
pierwszą ósemkę, to trzeba było powalczyć chociaż o przedostatnie miejsce.
Drużyna w szarych strojach treningowych wylewała z siebie siódme poty na
treningu. Radkowi Panasowi wciąż nie dawała spokoju sprawa z jego córką i
jednym z graczy. Lubił wiedzieć o wszystkim, co dotyczyło jego bliskich.
Planował wykorzystać pobyt na
wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej na jakiś mały wypad do Marty, ale ona sama uprzedziła go, telefonując z chęcią
zjawienia się z przyjaciółką na meczach o 9 miejsce. Szczerze się ucieszył i
pomyślał, że gdyby tamta sprawa była poważna, to nie przyjechałaby ich oglądać.
- A Marta będzie? – jak na
zawołanie zapytał Ferens.
- A będzie. Co wy tacy
zainteresowani? – mężczyzna spojrzał po nich ze zmarszczonymi brwiami.
- Tak po prostu. Troszczymy się o
wsparcie dla trenera – przyjmujący błysnął zębami.
- Uważajcie, bo uwierzę. Zbierać
tyłki, kończymy a dziś.
- Mogę na chwilę? – brunet trącił
Radka po wyjściu.
- O co chodzi, Piotrek?
- Chciałem spytać, czy może
mógłbym jakoś pomóc, odebrać Martę z dworca, czy coś – zaproponował chłopak
niepewnie.
- Słuchaj, nie wiem, co się stało
i czemu przepraszałeś moją córkę kwiatkiem. Nie chciałbym jakichś melodramatów
przed najważniejszymi meczami końca sezonu – odparł szkoleniowiec z poważną
miną.
- Obiecuję, że moje dyspozycja
pozostanie taka sama. Chcę tylko coś wyjaśnić, wyprostować. Nic jej nie zrobię.
Radosław musiał przyznać, iż
rzadko widywał tak poważnego Haina. Pewnie sporo odwagi kosztowało go stanie
tutaj i rozmawianie na taki temat, bo nie miał wątpliwości, że mówią o jego
córce. Znał już trochę swoich podopiecznych, wiedząc, że można im zaufać.
- Dobrze, tylko uprzedzam,
przyjeżdża z przyjaciółką – zastrzegł.
- Dziękuję trenerze. Do jutra –
środkowy odszedł z uśmiechem.
~#~#~#~
Indykpol AZS Olsztyn wygrał pierwszy mecz u siebie a
na kolejny mieli jechać do Częstochowy. To właśnie na ten drugi pojedynek
wybierałam się z Adą. Orzekła, że koniecznie muszę jechać w olsztyńskiej
koszulce, ale ja miałam ochotę wyciąć z niej nazwisko i numer. Powstrzymała mnie
jednak, więc materiał został cały. Z racji warunków na drogach wybrałyśmy
podróż pociągiem.
Nie znałam Częstochowy ni w ząb,
pomijając wycieczki do Jasnej Góry, więc tata miał nas odebrać i zaprowadzić na
miejsce. Naprawdę milej było jechać z kimś, porozmawiać, pożalić się. Adrianna
wypytywała o zawodników, żeby od razu skupić wzrok na kim trzeba.
- Bez obaw, poznam cię z nimi –
zapewniłam rozbawiona.
- Super. Może i potem polubię tą
siatkówkę – uśmiechnęła się cwanie.
- Jak mogłabym jechać sama, no
jak?
~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~
Kochani, to przedostatni odcinek tego opowiadania. Mówiłam, że nie będzie długie.
Jak myślicie, co dalej się potoczy?
Blog będzie dalej egzystował, gdyż będę tu zamieszczać inne krótkie historie w przyszłości, być może ;) Ale jeszcze nie ma co się żegnać, zostaję z wami :)
Hmm... Może pod kolejnym będę się roztkliwiać, a dzisiaj wam daruję ;)
Pozdrawiam
Przedostatni? Już? :O Nie wierzę.
OdpowiedzUsuńHain zrozumiał już, że zachował się jak idiota, a to połowa sukcesu :) Pozostaje przeprosić i mieć nadzieję, że Marta wybaczy. Oby :)
Już przedostatni?:( ech to mi nie poprawiło bynajmniej humoru no ale.. Mam nadzieję, że Marta wybaczy temu dupkowi, bo lubię szczęśliwe zakończenia:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA nie mógł tak wcześniej rzucić tej swojej Klaudii? nie byłoby problemu. A teraz to... też chciałabym happy end, ale nie wiem, czy wyjdzie, bo naprawdę Marta jest nim pewnie bardzo rozczarowana...
OdpowiedzUsuńPrzedostatni? No nie, tylko nie to, miały być dobre wiadomości. :(
OdpowiedzUsuńEch, Piotrek, Piotrek, Piotrek, nie za późno na takie nawrócenie? Nie za późno na uświadomienie sobie, że Klaudia to nie ta jedyna? Spieprzyłeś, teraz będzie za swoje czyny płacić. Choć może jednak nie? Marta to dobra dziewczyna, może będzie wspaniałomyślna i ci wybaczy? Cóż, ja na jej miejscu bym tego tak szybko nie zrobiła, zbyt otwarte rany na to. Ale ja to nie Panasówna. :P
I sama nie jestem pewna, czy ten przyjazd Haina po dziewczyny to dobry pomysł.
Pozdrawiam :**
Dobrze, że rzucił tą Klaudię ;) Ja czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział w wolnej chwili
http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/16/rozdzial-46-wspomnienia-i-niepopelniony-blad/
Chciałam tu ładnie przejść do komentowania, a tu nagle widzę "PRZEDOSTATNI ODCINEK" no Ty chyba żartujesz?! Nie, nie, nie ten blog ma iść dalej do końca świata i o całą wieczność dłużej :D No muszę powiedzieć, że Piotrek poszedł po rozum do głowy - szkoda tylko, ze wcześniej tego nie zrobił. Terasz może być już za późno na jakiekolwiek formy przeprosin.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że mnie nie było tak długo :*