W dzień
meczu decydującego o ich być albo nie być w play offach cała Urania zapełniła
się kibicami. Pośród nielicznych z Bydgoszczy dominowały miejscowe barwy. Tym
razem już od początku siedziałam obok Doroty. Nasze głosy wtapiały się w jeden
wspólny krzyk zgromadzonych. Olsztynianie na brak wsparcia nie mogli narzekać.
Niestety Delecta nie
przestraszyła się ścian sprzyjających gospodarzom. To przeciwnik grał lepiej, a
mój ojciec wychodził z siebie. Na czasach starał się opanowywać, żeby jasno
przekazywać komunikaty, ale nic nie poprawiała się w grze akademików.
Tak bardzo ściskałam za nich
kciuki, aż paznokcie wbijały mi się w dłoń. Nic nie było ważniejsze niż
chłopacy na boisku, coraz bardziej oddalający się od wygranej. W końcu stałyśmy
przytulone z brunetką, koszulka z „16” z koszulką z „5”. To nie tak miało
wyglądać.
Bałam się podejść do zespołu po
przegranej 0:3. Dziękowali kibicom za doping, ale ich miny nie były
najszczęśliwsze. Pozostała im walka o 9 miejsce. Nie wiedziałam, co zrobić.
Dorota stała koło band, pocieszając Wojtka, bo właśnie tego teraz pewnie potrzebował
najbardziej. Została z nim w tej złej chwili, a to świadczyło o niej jak
najlepiej. Oby im wyszło. Będą udaną parą.
Piotrek siedział zgarbiony na
płycie boiska, niby to się rozciągając, niby przeżywając rozegrany mecz. Fanki
czekały na zawodników poza reklamami, a ja wiedziałam, że oni nie mają ochoty
na żadne zdjęcia i podpisy. Stałam , patrzyłam na bruneta ze współczuciem.
Gdybym tylko mogła coś zrobić.
Po chwili podniósł głowę,
spoglądając prosto na mnie. Jego smutne oczy spowodowały, że coś ścisnęło mnie
w środku. Podniósł się z parkietu, zbliżając w moją stronę. Ja tkwiłam jeszcze
na schodkach między dolnymi sektorami. Ochroniarze pomogli środkowemu wydostać
się poza boisko. Stanął stopień niżej ode mnie. Przytulił się tak, że brakło mi
słów i prawie że oddechu.
Jego uczucia jakby przesiąkały we
mnie. Rozumiałam go w tamtej chwili doskonale bez słów. Delikatnie głaskałam
plecy siatkarza i głowę, którą wtulił w mój bark.
- Jestem totalnym looserem –
wymruczał, nie zmieniając pozycji.
- Przestań tak mówić, a tym
bardziej myśleć! W każdym meczu koś przegrywa, nawet w finale. Nie wy pierwsi,
nie ostatni – mówiłam spokojnym tonem.
- Wiem, ale to tak potworne
uczucie…
- Piotruś, jeszcze niejedno w
życiu wygrasz, mówię ci.
W końcu lekko się wyprostował i
spojrzał na mnie. Gładziłam dłonią jego twarz, równocześnie wpatrując się w
jego oczy. Tonęłam w tej czekoladzie.
- Gdyby nie te tłumy,
pocałowałbym cię – szepnął, kompletnie
mnie zaskakując.
- Chyba gdyby nie mój ojciec –
uśmiechnęłam się lekko.
- Spędzisz ze mną ten wieczór? I
zostaniesz do jutra? Potrzebuję cię – wyznał, oczekując odpowiedzi.
Miał taki błagalny, bezradny
wyraz twarzy.
- Dobrze – odpowiedziałam, sama
nie wiem kiedy, a on zniknął, udając się do szatni.
Zostałam sama z kilkunastoma
parami oczu wlepionych we mnie. W powietrzu wciąż czułam jego zapach.
~#~#~#~
Po takich porażkach zostanie
samemu ze sobą to chyba najgorsza rzecz, jaka mogła się trafić. Mecz i błędy
trzeba było przeanalizować i przyjąć do siebie, ale nie roztrząsać kilka kolejnych
dni.
Dlatego Piotrek chciał zabrać do
siebie Martę, żeby mu pomogła zająć umysł czymś innym. W końcu wcześniej to o
niej myślał najczęściej. Jeszcze nie był pewien, czy skradła mu serce, lecz
wszystko wokół na to wskazywało.
- Co powiedziałaś Radkowi? –
zerknął na dziewczynę podczas parkowania samochodu pod blokiem.
- Że idę na noc z pocieszaniem –
odparła po prostu.
- A on?
- Nic. Powiedział, że jestem
dorosła. No i żebym potem nie płakała – szatynka spojrzała w bok.
- Zapewniam, że nic takiego się
nie stanie. Przepraszam za samolubność, przecież tacie też być się przydała –
siatkarz poczuł wyrzuty sumienia względem trenera.
- Przecież wcześniej radził sobie
beze mnie – podsumowała. – Nie mów mu, ale wolę się przytulać do ciebie.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem
na te słowa. Nikt go teraz by bardziej nie pocieszył niż ona. Już mu było
lepiej, bo wiedział, że jechała z nim dobrowolnie mimo wszystko i z chęcią.
Zaprowadził ją do swojego lokum,
pozwalając jej rozejrzeć się po mieszkaniu. Sam wodził za nią wzrokiem, bo
drugiej takiej kobiety z pewnością nie spotkał.
- Może zrobię coś do jedzenia? –
spytała, wracając na kanapę.
- Martuś, pozwól się wykazać
facetowi. I nie! Nie będzie to kebab – uprzedził wszelkie żarty z jej strony.
- Oj no, kurczę. Muszę wiedzieć,
gdzie masz gaśnicę – zaśmiała się.
- Tak, a potem będziesz wołać
jeszcze.
Widząc rumieniec towarzyszki,
zorientował się, jak zabrzmiało to ostatnie zdanie. Błędem było wyobrażenie
sobie ich w tej mniej przyzwoitek sytuacji. Napił się wody, żeby ochłonąć.
~#~#~#~
Pierwszy kęs nabrałam na widelec,
uważnie patrząc na Piotrka. Moje kubeczki smakowe zostały rozpieszczone i
zdobyte. Zapiekanka wyszła mu fantastyczna.
- Genialne – wykrztusiłam z pełną
buzią, którą natychmiast zakryłam ręką. – Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Czuj się
swobodnie – odparł wyraźnie ucieszony.
- Mogę jeszcze? – spytałam po
opróżnieniu talerza.
- Oczywiście. Masz ochotę na
wino?
- Hmm… Niech będzie. Tylko mnie
nie wykorzystaj potem – zastrzegłam, znając moją śmiałość po alkoholu.
W głowie pojawiły się wspomnienia
z imprezy spędzonej głównie u boku bruneta. Aż zaczęły mnie mrowić usta.
Dwa kieliszki stały na stoliku,
wypełnione do połowy czerwonawym płynem. W szkle odbijało się światło
telewizora. Dostawałam prawdziwych napadów śmiechu, oglądając występy
kabaretów. Aż mi było wstyd, bo nie potrafiłam się zachować jak człowiek.
- Uwielbiam, gdy jesteś taka
spontanicznie naturalna przy mnie.
Spojrzałam na niego. Gdzieś po
policzkach skapnęło mi kilka łez od śmiechu. Na pewno wyglądałam strasznie, bo
rozmazał mi się tusz i eyeliner.
- Momencik.
Przy pomocy chusteczek i wody
próbowałam przywrócić się do porządku. Niespodziewanie w łazienkowym lustrze
dojrzałam w drzwiach postać siatkarza. Opar się o ramę i przyglądał się moim
poczynaniom, lekko rozbawiony.
- Możesz użyć mojego kremu, jeśli
chcesz. Wiem, że tłustym lepiej schodzi – zaproponował.
Spojrzałam na niego niepewnie, aż
w końcu podszedł i wcisnął mi tubkę w ręce.
- Nawet ładnie pachnie –
mruknęłam, wcierając maź.
- Wiadomo. Bardzo dobrze
wyglądasz i bez makijażu, więc nie wiem, po co się malujesz – podsumował i
odszedł.
Przy oglądaniu jakiegoś
psychologicznego horroru Haina naszło na przytulanie. Nie protestowałam, więc
położył mi głowę na kolanach, rozkładając się na kanapie. Odruchowo pogłaskałam
go po włosach. Obrócił twarz w moją stronę, patrząc jakoś tak poważnie. Cały
czas przesuwałam powoli dłoń po czubku jego głowy, po chwili drugą przytykając
do ciemnego policzka. Opuszkami palców delikatnie wodziłam po skórze
środkowego, jednocześnie wpatrując się w jego oczy. On również na mnie patrzył,
bardzo przenikliwie.
Ciszę w pomieszczeniu przerywały
tylko krzyki aktorów w filmie. Nie ma to jak przeżywać całkiem romantyczną
chwilę, podczas gdy na ekranie duch wykańcza domowników.
- Dziękuję, że zostałaś –
powiedział cicho.
- Nie mogłam cię zostawić. Gdy
cię widziałam, to aż mnie serce bolało – przyznałam podobnym tonem.
- Ujmuję twoje serce?
- Nie wysnuwałabym takich
hucznych wniosków – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Myślę, że nie skończyliśmy
lekcji, wtedy na balkonie – wymruczał, podnosząc się lekko i równocześnie
zbliżając się do mojej twarzy.
- Myślałam, że pokazałeś mi, co
trzeba – odparłam, wbijając się w kanapę.
- Chyba jednak o czymś
zapomniałem…
Poczułam się kompletnie
obezwładniona pod dotykiem jego ust. Ponownie. Zabierał mnie w nieznaną dotąd
krainę. Całe moje ciało lgnęło do niego, tak bardzo pragnęło zadawanych przez
niego pieszczot. Żarliwie odwzajemniałam pocałunek, więcej czując niż myśląc. Chciałam,
żeby nigdy nie przestawał. Dłonie wplatał w moje włosy albo gładził nimi moją
szyję.
Trzymał mnie blisko przy sobie, z
czego byłam zadowolona. Powoli kanapa stawała się niewygodna, więc
niespodziewanie pociągnął mnie do sypialni. Ostrożnie stawiałam każdy krok, bowiem
dalej nie odkleiliśmy od siebie naszych warg. Nie poznawałam samej siebie.
~#~#~#~
Wojtek lekko chwiejnym krokiem
dał się zaprowadzić do łóżka. Dorota okazała się równym przeciwnikiem w
opróżnianiu półlitrowej butelki wódki. Zaskoczony był jej zgodą na wspólne
picie. W dodatku znów siedzieli u niej.
- A ty gdzie będziesz spała? –
spytał, widząc, że brunetka chciała odejść.
- Na innym łóżku – odparła rozbawiona.
- Co ty, zmieścimy się tutaj, a
jak milutko i cieplutko będzie we dwójkę – przekonywał blondyn.
- Taaak, nie wątpię. Tymczasem
dobranoc – próbowała się pożegnać, przykrywając go kołdrą.
- Chodź do mnie i nie marudź!
- Feru!
Przyjmujący pociągnął dziewczynę
za rękę, powodując jej upadek na niego. Wyszczerzony lekko ją objął i ułożył
obok siebie. Dorota nie miała szans protestować, więc poprawiła tylko swoją
koszulkę na noc. Po paru minutach siatkarz przytulił się do jej brzucha z
wielkim bananem na twarzy.
- Mówiłem, że milutko? –
wymruczał, szczelnie otulając ją w pasie rękami.
Ona westchnęła tylko, przymykając
oczy, bo nie mogła powiedzieć, że nie było jej miło. Właśnie wręcz przeciwnie.
~#~#~#~#~#~#~#~#~#~#~
Witam ponownie ;) Trochę się mi wydłużyła nieobecność, ale tak to już jest.
Odcinki wszystkie w zeszycie, opowiadania napisane od dawna do końca, więc bez obaw ;)
Serdecznie dziękuję, tym którzy nie opuszczą mnie tutaj :)
Bardzo jestem związana emocjonalnie z tym opowiadaniem, więc mam wielki sentyment do niego. To taka moja wersja historii z kimś, która się nigdy nie zdarzy. Także, do następnego ;)
Pozdrawiam
Ooooj biedny Hain, noo :(( Taaaki załamany... Noo ale widzę, że Marta dobra na wszystako :D hahah i całe szczęście, że cię nie otruł tą zapiekanką :D I pamiętaj! Wódka to zło! I mówię ci to ja :P ale czekaj,za kilka dni zmienię zdanie :p na razie jeszcze skutki picia wódki są za bardzo świeże ^^ Noo ale z Feruchem to nawet teraz bym mogła :D Się napić oczywiście :D
OdpowiedzUsuńO jaki smutny, ale zarazem ciepły odcinek. Smutny bo nasze biedne Indyczki niestety, ale musieli pogodzić się z gorzkim smakiem porażki, a ciepły bo zarówno Piotrek jak i Wojtek znaleźli pocieszenie w ramionach Marty i Doroty, a z czego panowie chyba muszą być zadowoleni. Jestem ciekawa jak to wszystko u poszczególnych "par" się wydarzy, bo to że ich do siebie ciągnie to jest pewne. Pozdrawiam kochana :*
OdpowiedzUsuńJa bym sobie ponarzekała, że za krótkie to jest. Dobra, jak dla mnie krótkie, ale genialne. Smutne tylko początkowo, a później coraz lepiej. Trzymaj się ciepło, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny mocno zaangażowały się w pocieszanie. :D I słusznie, trudne chwile lepiej przeżwać wspólnie niż w pojedynkę... :)
OdpowiedzUsuńMimo przegranego meczu rozdział bardzo pozytywny :) Myślę, że dziewczynom udało się skutecznie odwrócić ich uwagę od porażki. Coraz ciekawiej się robi pomiędzy Martą i Piotrkiem. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Takie pociesznie po przegranej chciałby mieć każdy:) heh smutno się zrobiło:( czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńMartuś, ja cię tutaj nie zostawię, co to, to nie! :* :)
OdpowiedzUsuńKurde mole, prawda taka, że chyba dla chłopaków nawet lepiej przegrać tak ważny mecz, przynajmniej najlepsze nagrody pocieszenia mają. :P A przynajmniej Hain, który w swoim prywatnym życiu właśnie zdobył MVP. dobra, dobra, tylko czy w tej sypialni skończyło się na pocałunkach? wiem, wiem, niemoralna jestem. :D
ejże, Doroto, czyżby spanie z Wojtkiem w jednym łóżku ci się nie podobało? :)
pozdrawiam! :*
Pamiętasz historię male--rzeczy.blog.onet.pl? Pamiętasz Rain? Jeśli tak - to dobrze, jeśli nie... To zaraz o sobie przypomnę. ;)
OdpowiedzUsuńKontynuuje to co zaczęłam. Przerwa wniknęła z przyczyn osobistych, na które nie miałam wpływu. Ale wracam. :)
A więc zapraszam na thinking-of-us.blogspot.com
P.S stęskniłam się jak diabli ;D